środa, 28 listopada 2018

Chaturanga dandasana


Kij podparty w czterech punktach.
Pozycja wyzwanie, pozycja której się nienawidzi do czasu gdy nienawiść przejdzie w miłość ;-) miłość przychodzi w momencie gdy ciało się wzmocni na tyle by w końcu wykonać chaturangę.
Potem przychodzi czas na kij podparty w trzech punktach i inne wariacje na temat, aż dojdziemy do lewitacji ;-);-);-)

Chaturanga wymaga siły całego ciała. I tu natura nie jest sprawiedliwa, facetom jest łatwiej. Mają więcej tkanki mięśniowej od nas, z tej okazji silniejsze ramiona. My musimy włożyć więcej pracy w wejście w tę pozycję, ale za to potem jaka satysfakcja!
W każdym razie mocne ramiona to nie wszystko, bardzo ważne są silne mięśnie centrum, czyli mięśnie brzucha i te przy kręgosłupie. Warto trenować deskę.

Moja droga do chaturangi nie była łatwa ani szybka. Na początku było to bezwładne plaśnięcie na matę i myśl "wrrr, przecież to nie jest do zrobienia przez normalnego człowieka, never ever, w życiu alternatywnym chyba, jak urodzę się umięśnionym samcem"
Potem był dość długi etap gdy ręce już się wzmocniły ale brzuch jeszcze flaczył i ciężko było podwinąć kość ogonową i wydłużyć ciało więc tyłek zostawal w górze. Się ma pośladki, się je pokazuje, co będę chować ;-)
No i pewnego dnia zabrzmiały fanfary i chóry anielskie i zrobiłam prawdziwą, uczciwą chaturangę. I poczułam MOC.
Ta pozycja ją daje. Nie tylko poczucie mocy w ciele ale i w głowie. Uczucie że skoro mogę zrobić chaturangę to mogę wszystko. I to jest bezcenne uczucie :-) dlatego warto powalczyć.

Jak wejść w pozycję?
Gdy jesteś w desce popracuj piętami mocno w tył a czubkiem głowy w przód by rozciągnąć ciało. Przenieś ciężar ciała do przodu wysuwając barki przed dłonie. Trzymając łokcie blisko żeber zacznij je uginać i zejdź w dół na tyle by Twoje ramiona i przedramiona utworzyły kąt prosty. Oddychaj :-) ciesz się pozycją :-)

Na zdjęciach dwie mało idealne chaturangi i jedna absolutnie idealna 💞




środa, 21 listopada 2018

    W ubiegłą sobotę miałam przyjemność poprowadzić warsztaty Aerial joga od podstaw. 6 odważnych kobiet podjęło wyzwanie i stanęło na macie. Nawiązalo znajomość z chustą. Jak zawsze padło pytanie "Ale czy naprawdę chusta wytrzyma mój ciężar???" Otóż wytrzyma :-) Nasze chusty wytrzymują ciężar do 650kg. Jedzenia bezpośrednio przed praktyką nie polecam ale spokojnie można zjeść pełnowartościowy posiłek kilka godzin wcześniej ;-)
     Mimo iż chusty kuszą pełnym odlotem ja preferuję praktykę na macie, chusta stanowi podporę albo czasami przeszkodę w utrzymaniu równowagi. Dzięki temu pracują nasze mięśnie głębokie, stabilizujące kręgosłup. Może niekoniecznie wyrzeźbimy sobie dzięki nim sześciopak na brzuchu ale z pewnością poczujemy ulgę przy bólach kręgosłupa.
       Jako że jestem fanką vinyas uwielbiam sekwencje oparte na powitaniach słońca z jedną nogą zawieszoną w chuście. Chaturanga nabiera tu nowego wymiaru ;-)
 Bardzo lubię obserwować postępy jakie robią moje joginki, cóż począć, panowie jakoś boją się lewitacji ;-) ale o postępach miało być. Są z reguły szybciej widoczne niż przy praktyce tylko na macie. Cudownie wzmacniają się ramiona, mięśnie centrum, nogi oczywiście też.
       No i wisienka na torcie czyli pozycje zawieszone. Czysty powrót do dzieciństwa, hustawek i wiszenia na trzepaku. Jak w reklamie Wedla-poczuj dziecięcą radość, tylko tu radość nie tuczy. Są jeszcze pozycje odwrócone czyli radosny zwis głową w dół. Po pokonaniu pierwszego lęku cudownie jest rozluźnić się, poczuć jak kręgosłup wydłuża się, odpoczywa. Mózg dotlenia się, zmarszczki zmniejszają się. Przy częstym przebywaniu z głową w dół reguluje się praca układu hormonalne i odpornościowego.
       A największą wisienką na największym torcie jest smyranko, ale to już wiedza dla wtajemniczonych, nie do opisania 😁








niedziela, 11 listopada 2018

Są takie miejsca gdzie czas inaczej płynie. Zwalnia a potem nieoczekiwanie przyspiesza.
Są takie miejsca gdzie słowo "muszę" znika ze słownika. Pozostaje tylko CHCĘ.
Są takie miejsca gdzie można zrzucić maski codzienności i po prostu być. Być sobą.

Jednym z takich miejsc jest dla mnie Nieprześnia 1. Każdy wyjazd daje mi spokój, wewnętrzne rozluźnienie, odpoczynek od prozy życia. Jest to czas dla mnie, czas dla moich przyjaciół i znajomych, czas na porzucenie stresu dnia powszedniego.
Przepięknie urządzone wnętrza, doskonałe jedzenie, zachwycająca przyroda.
I najważniejsze - fantastyczni ludzie. Każdy ze swoim bagażem doświadczeń, przemyśleń, z planami mniej lub bardziej śmiałymi. Ludzie ciepli, pełni dobrej energii.
To tam kiedyś podjęłam decyzję o pójściu na kurs instruktorski jogi.
Miejsce dla mnie bardzo szczególne...
Dziś wróciłam i już tęsknię.
A to że w listopadzie wróciłam z opaloną twarzą to już dar od Losu 🌞


      Wczoraj był dzień kolorowej skarpetki. Dzień dzieci z zespołem Downa. Ale również dzień wyrównywania szans dzieci z problemami rozwojo...