Mimo iż chusty kuszą pełnym odlotem ja preferuję praktykę na macie, chusta stanowi podporę albo czasami przeszkodę w utrzymaniu równowagi. Dzięki temu pracują nasze mięśnie głębokie, stabilizujące kręgosłup. Może niekoniecznie wyrzeźbimy sobie dzięki nim sześciopak na brzuchu ale z pewnością poczujemy ulgę przy bólach kręgosłupa.
Jako że jestem fanką vinyas uwielbiam sekwencje oparte na powitaniach słońca z jedną nogą zawieszoną w chuście. Chaturanga nabiera tu nowego wymiaru ;-)
Bardzo lubię obserwować postępy jakie robią moje joginki, cóż począć, panowie jakoś boją się lewitacji ;-) ale o postępach miało być. Są z reguły szybciej widoczne niż przy praktyce tylko na macie. Cudownie wzmacniają się ramiona, mięśnie centrum, nogi oczywiście też.
No i wisienka na torcie czyli pozycje zawieszone. Czysty powrót do dzieciństwa, hustawek i wiszenia na trzepaku. Jak w reklamie Wedla-poczuj dziecięcą radość, tylko tu radość nie tuczy. Są jeszcze pozycje odwrócone czyli radosny zwis głową w dół. Po pokonaniu pierwszego lęku cudownie jest rozluźnić się, poczuć jak kręgosłup wydłuża się, odpoczywa. Mózg dotlenia się, zmarszczki zmniejszają się. Przy częstym przebywaniu z głową w dół reguluje się praca układu hormonalne i odpornościowego.
A największą wisienką na największym torcie jest smyranko, ale to już wiedza dla wtajemniczonych, nie do opisania 😁
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz